Miejsce, w którym MIEĆ zmienia się w BYĆ
Autor: Anna Schwerin (Nieznay Świat 11/24)
Latem 1995 r. zapanowała radość. Miejsce zostało znalezione, posiadłość zakupio– na. 3,5 hektara ziemi i drewniany dom, tonący w starym dzikim sadzie. Wszystko na zboczu góry, ze szczytu której otwiera się niezwykła, wręcz zachęcająca do lotu panorama. W dole widać małe domki, jakby uśpione w kotlinach. Zaklęte w czasie górskie olbrzymy. Milczenie i trwanie. Wysoka Nad Lasem to zaledwie kil– ka domostw, parę kilometrów w górę od Jordanowa, 60 kilometrów na południe od Krakowa. Jarek i Fran – jeszcze tego lata wzięli ślub wedyjski
Joanna Osajda Strażnicy ognia, czyli Terapia HOMA (NŚ 7/1999)
Od tego czasu minęło prawie 30 lat. Projekt, który w swoich początkach wydawał się ekstrawagancki, prze– trwał, gdyż, jak mówi jego pomysłodawca – Jarosław Bizberg, osoby, które tu przy– jeżdżały, a następnie osiedlały się i nadal mieszkają, robią to wyłącznie z przekonania o słuszności idei palenia ognia Agnihotry. Nikt w eko-wiosce Bhrugu Aranya – jak ją nazywają członkowie społeczności – nikogo nie zmusza do praktyk, do obowiązkowych spotkań w określonych godzinach, nie wymaga życiowych wyrzeczeń typu porzucisz swoją matkę i ojca swego.
Mieszkańcy harmonijnie łączą wszechogarniające nas multimedia, konsumpcjonizm, pracę w różnych zawodach – z praktyką duchową. Nie gonią świata, świat przychodzi do nich. Wyjeżdżają i wracają, zagłębiając się w otaczającej przyrodzie Beskidu Małego, zmieniającej się wraz z upływem pór roku. Dotyczy to zarówno założycieli eko-wioski, jak i kolejnego, młodego poko– lenia, które tu się urodziło, uczy się, studiuje, szuka własnej drogi…
Nie odgradzają posesji płotami, by Natura i kontakty międzyludzkie nie napotykały niepotrzebnych barier, przy pełnym posza– nowaniu prawa do prywatności. Jedynie o co proszą gości, to by na ich terenie powstrzymywać się od picia alkoholu, przyjmowania narkotyków i jedzenia mięsa. W zamian dyskretnie oferują życzliwą uwagę, czas i wiedzę. Pozwalają gościom spokojnie
oswoić otoczenie niezwykle bogate przyrodniczo, a oczarowanym chętnie wskazują miejsca, które czekają w pobliżu na kupców, ale jednocześnie zaznaczają, że ceny ziemi cały czas rosną.
Centralnym punktem, wokół którego kręci się życie na Wysokiej, jest praktykowanie palenia ognia Agnihotry, o wschodzie i zachodzie słońca. Przygotowuje się go w małej miedzianej piramidce o określonym kształcie i rozmiarze. Każdy uczestniczący ma swój własny zestaw, ale i dla nowicjuszy zawsze znajdzie się dodatkowa piramidka.
Dokładny moment rozpoczęcia rytuału wyznacza aplikacja. Precyzja ta jest niezwykle ważna, gdyż podczas wschodu i zachodu wiele elektryczności, eterów i subtelnych energii emanuje ze Słońca i zalewa ziemię, tworząc efekt powodzi w geograficznym miejscu wschodu naszej gwiazdy. Wypowiadane słowa tradycyjnej mantry rezonują w piramidce i poprzez ogień zostają wyrzucone do atmosfery. A do ognia, którego podpałkę stanowią suszone paski krowiego nawozu, jako ofiarę wrzuca się brązowy ryż i klarowane, niesolone masło ghee. Praktykujący Agnihotrę po wyrecytowa– niu mantry wykonują swoje indywidualne, duchowe praktyki. Jest to najlepszy czas, ponieważ Agnihotra oczyszcza przestrzeń, usuwa przeszkody i neutralizuje niekorzystne energie. Wartością dodaną jest codzienne spotkanie lubiących siebie nawzajem sąsiadów, wspólny odpoczynek po pracy, chwila rozmowy, dzielenie się wrażeniami z przeżytego dnia i ustalenie następnego miejsca palenia ognia. To się zmienia – latem może być to taras kończonego budynku Międzynarodowego Ekologiczno-Edukacyjnego Centrum Światła z widokiem na Tatry, trawnik między drzewami lub Ogród Mandali.
A w pozostałe pory roku? Jak sobie radzą ze wstawaniem o świcie w wilgotnym listopadzie czy mroźnym lutym? – To proste – śmieje się Jarosław Bizberg. – Wstajemy, palimy ogień, idziemy spać. Palimy Agnihotrę, bo doświadczamy jej mocy, a nie dlatego, że ktoś nam każe. Podczas podróży samolotem czy pociągiem opuszczamy praktykę. Stosowanie otwartego ognia w takich warunkach nie jest możliwe, ale jadąc własnym samochodem można zjechać na pobocze o odpowiedniej godzinie i odprawić rytuał. Ja palę regularnie Agnihotrę od połowy lat 70. ub. w.
Historia Fundacji Terapia HOMA rozpoczęła się na początku lat 90. XX. w leżącym na terenie województwa lubuskiego Dachowie. Pomysłodawcą i założycielem ekologicznej farmy był dr Ulrich Berk (wiceprezes Fundacji), specjalizujący się w technikach terapii Homa. Do współpracy zaprosił psycholog Marię Kalisz-Komorowską i Jarosława Bizberga (prezes Fundacji), który wreszcie po 1989 r. mógł powrócić do kraju z Australii. W Dachowie, oprócz pracy w gospodarstwie, bazującej na zasadach rolnictwa ekologicznego HOMA, prowadzili pierwsze warsztaty z ekologicz– nego ogrodnictwa, hortiterapii i sylwoterapii. Wkrótce dołączyła do nich Fran Rosen z USA, aby prowadzić warsztaty dla nauczycieli z jogi i medytacji dla dzieci. Od samego początku bezpłatnie dzielili się wiedzą – ta zasada obowiązuje do dzisiaj.
Początek lat 90. ub. w. sprzyjał takim inicjatywom. – Często jeździłem po Polsce z wykładami o terapii HOMA, bo – wspomina Bizberg – temat był nowy i modny, rozwinął się na fali new age i fascynacji nauczycielami Wschodu. A poza tym wszyscy chcieli zobaczyć tego dziwnego Polaka z Australii… Teraz już środowisko się nasyciło wiedzą, jest podobnie jak w Europie. Moda, jako taka minęła, ale obecnie sporo osób świadomie praktykuje Agnihotrę. Jest to indywidualny wybór, tak jak wegetaria– nizm czy weganizm. Każdy może się tego nauczyć, nie ma żadnych przeciwwskazań ani ograniczeń. Agnihotra jest narzędziem, które zmienia, poprawia, oczyszcza atmosferę najbliższego otoczenia, a potem zatacza to coraz szersze kręgi i generalnie poprawia jakość naszego życia oraz wszystkich żywych istot nas otaczających. Chroni też przed kataklizmami. Widziałem film dokumentalny o lawinach błotnych zalewa– jących miasta w Ameryce Południowej. O dziwo, miejsca, w których palono Agnihotrę cudem ocalały. Co ciekawe, jest wiele obrzędów związanych z ogniem, ale tylko Agnihotra musi być wykonywana w ściśle określonych porach.
Powołanie Fundacji TERAPIA HOMA umożliwiło im formalnie prowadzenie działań, w tym wydawanie książek, organizowanie różnorodnych spotkań i poszerzanie bogatej oferty.
Sceptykom szybko mieszkańcy Wysokiej wytracają oręż z ręki, oprowadzając po wiosce i opowiadając jakie były jej początki.
– Agnihotra uzdrawia ziemię, nasze siedlisko jest tego doskonałym przykładem. – opowiada Jarosław Bizberg. – Nim tu osiedliśmy, miałem już za sobą spore doświadczenie stosowania Agnihotry w rolnictwie w Indiach i Australii. Po kupieniu działek na Wysokiej, zawieźliśmy próbki ziemi do Okręgowej Stacji ChemicznoRolniczej w Krakowie, aby je przebadali. Wniosek był taki: jest to gleba V klasy, mało żyzna, słabo urodzajna, czyli może być pastwiskiem, ale warzywa na niej nie wyrosną, chyba że wzmocni się ją potasem, wapnem, fosforem i kompostem. Jest tu zbyt dużo gliny i kamieni. Ale to nas nie przeraziło, bo nie tyl– ko spodobał się nam krajobraz, ale pokonywanie przeszkód związanych z kiepską glebą stało się świetnym dowodem dla słuchaczy naszych wykładów, że Agnihotra działa. Już po pierwszym roku zebraliśmy pomidory i inne warzywa. Ogień Agnihotry ma też dobroczynny wpływ na związki. Kilka par tu się poznało i nadal są razem.
Stopniowo do Fran i Jarosława dołączały kolejne osoby, dowiadując się o ekowiosce pocztą pantoflową. Jako jeden z pierwszych przyjechał Rory Maher z Irlandii. Wkrótce na rowerze przybyła Asia, została na stałe i z Rorym założyli rodzinę. Tutaj urodziły się ich dzieci. Własnymi rękami, z pomocą pozostałych mieszkańców, zbudowali swój naturalny (glina, słoma) jednorodzinny dom. Na co dzień zaj– mują się pszczelarstwem, opieką nad zwierzętami, gospodarstwem Homa, ogrodem Mandala i ziołolecznictwem. Ich na– stoletnia córka wytwarza biżuterię, a syn studiuje matematykę.
Potem trafiła tu Maria Kalisz-Komorowska, która oprócz sprawowania funkcji skarbnika Fundacji, wraz z mężem Jarosławem Komorowskim prowadzi firmę zajmującą się dystrybucją ekologicznych warzyw i owoców.
Silvia i Janek Vanek przyjechali jako wolontariusze, wspólnie kupili ziemię, mieszkają w mongolskiej jurcie, mają dzieci, a w planie budowę ekologicznego domu. Jednym słowem Agnihotra jest dobra na wszystko.
Osiedliła się też Australijka Karina Ka- dir, instruktorka terapii HOMA, obdarzona niezwykłym talentem muzycznym, znakomicie grająca na gitarze, która po latach podróży doszła do wniosku, że Wysoka ma szczególny charakter i wyjątkowy klimat. W najbliższym sąsiedztwie zamieszkał również Barry Rathner – amerykański psycholog i psychoterapeuta, który nadal prowadzi praktykę, utrzymując kontakt z pacjentami na całym świecie; pisze artykuły o tematyce terapeutycznej oraz o technikach HOMA, dzieląc się swoim ogromnym, życiowym doświadczeniem, zbiorami bogatej biblioteki i znakomitym poczuciem humoru.
Wreszcie do mieszkańców na stałe dołączył dr Ulrich Berk, ale spędza czas na Wysokiej tylko wiosną i latem, pozostałą część roku przeznaczając rodzinie – w Niemczech i Indiach, bierze też udział w licznych konferencjach na świecie propagując terapię HOMA.
Od samego początku, osiedleńcy na Wy– sokiej dążyli do harmonijnej współpracy z lokalnymi mieszkańcami. Gdy Fran i Jarosław Bizbergowie remontowali drewniany dom, dojeżdżali z Krakowa. Za każdym razem wokół Fran, która jest pedagogiem z wykształcenia, gromadziły się miejscowe dzieci, aby uczyć się angielskiego i interesująco spędzić czas. Pewnego dnia, mimo świetnej pogody, nikt nie przyszedł. Pro– szony o wyjaśnienie zaprzyjaźniony sąsiad przyznał, że lokalny ksiądz nazwał przyby– szy sektą i z ambony zabronił wiernym kontaktów z nimi. – My, sektą? Mąż, żona i pies? – dziwi się Jarosław. – Na szczęście, po latach już nas rozumieją, wiedzą, czym się zajmujemy. Nie ukrywam, że pomogły w tym media – wywiady, filmy, programy, które też prezentujemy na naszej stronie.
Ukoronowaniem 30-letniej pracy mieszkańców Wysokiej stał się pomysł wybudowania ekologicznego domu Centrum Światła. Z pobudek czysto praktycznych, gdyż aby rozwijać działalność edukacyjną, należy przyjezdnym zapewnić odpowiednią bazę noclegową i gastronomiczną. Czy projekt ma szansę powodzenia? Już teraz uczniów, wykładowców i zwykłych gości w Fundacji Terapia HOMA nie brakuje, poza prozaicznymi finansami, bo rozpatrywanie projektów trwa, ale i tu pomoże cudowna siła ognia Agnihotry.