Lubię ogniska, one mnie uspokajają. Więc gdy tylko dowiedziałam się, że w ośrodku “Oasis” w Jordanowie odbędzie się konferencja na temat palenia ogni, od razu spakowałam plecak.
Pada deszcz, wieje zimny wiatr. Mimo to spodziewam się ogromnego ogniska w ogrodzie. Ognie tymczasem mają być palone w domu. Wchodzę do środka – jest jasno, pachnie drewnem.
Nie znam nikogo, potrzebuję przewodnika. Zostaje nim Marysia. Od lat praktykuje homa terapię. “Homa” oznacza proces usuwania trucizn z atmosfery za pomocą ognia. O tej metodzie po raz pierwszy napisano w Wedach, świętych indyjskich księgach sprzed tysięcy lat. Terapię tę wykorzystuje się w medycynie, rolnictwie, biogenetyce – opowiada Marysia. Wszystko, o czym mówi, wydaje mi się szalone, niedorzeczne. Czy to możliwe, że dziewczyna postradała zmysły? Patrzę na nią uważnie. Ma spokojną twarz, budzi zaufanie. Dowiaduję się później, że jest psychologiem.
W sali konferencyjnej wita nas międzynarodowe towarzystwo. Ktoś jest z USA, ktoś z Wenezueli, Niemiec, Peru, Austrii, Rosji, Finlandii, Argentyny. Są także założyciele ośrodka: Fran i Jarek Bizbergowie. Siadamy w kręgu. Każdy opowiada o tym, co robi. Kolej na Irmę z Wenezueli.
Mistrz uzdrawiający ziemię
Irma 20 lat pracowała dla ONZ. Brała udział w wielu akcjach mających na celu poprawę żyzności ziemi na terenach zniszczonych przez gospodarkę rabunkową. Opowiada o Chile, gdzie uprawa kakaowca w niektórych rejonach kompletnie wyjałowiła glebę. Podczas jednej ze swoich misji poznała Shree Vasanta V. Paranjpe, Hindusa, mistrza homa terapii.
Pod koniec lat 70. przyjechał do Chile, by palić tam uzdrawiające atmosferę yajnya (ognie). Największą moc ma agnihotra, którą się pali o wschodzie i zachodzie słońca, śpiewając mantry.
Po kilku miesiącach działalności Shree i jego uczniów na wyjałowionej ziemi zaczęły rosnąć rośliny. Aż trudno w to było uwierzyć. Prowadzono nawet specjalne badania naukowe, które miały wyjaśnić ten fenomen, ale niczego nie wyjaśniły. Niemniej Irma zainteresowała się metodą Shree Vasanta. Zafascynowało ją zwłaszcza to, że okazała się ona skuteczna także w leczeniu narkomanów i alkoholików.
Gdy Irma kończy opowieść, za oknem słońce chyli się ku zachodowi. Czas na wieczorną agnihotrę. Czy coś poczuję oprócz zapachu krowiego łajna? Nikt bowiem nie ukrywa, że ten magiczny ogień płonie w wyniku spalania wysuszonych placków krowiego nawozu, polanych ghee (sklarowanym masłem) i posypanych niełuskanym ryżem.
Krowi placek pachnący babcinym ciastem
Zestaw do agnihotry mieści się w małej walizeczce. Otwiera ją Jarek. Przed miedzianą piramidką ustawia zegarek elektroniczny odmierzający nawet dziesiętne części sekundy. Wszyscy siadają w kole. Powoli cichną rozmowy. Dokładnie o 18.51.19 Jarek podpala nawóz i rozpoczyna mantrę.
Agnaye Swaha Agnaye Idam Na Mama
Prajãpataye Swãhã Prajãpataye Idam Na Mama
Po niej zalega cisza. Nie wiem, co mam robić. Nachyla się ku mnie Marysia. – Nie musisz nic robić, już samo przebywanie w atmosferze yajnya cię uzdrawia.
Z jakiej choroby chciałabym się uleczyć? Od razu odzywają się wrzody. Patrzę na niewielki ogień. Nawóz przyjemnie skwierczy. Rozchodzący się zapach jest całkiem miły. Przychodzi mi na myśl, że podobnie pachniało ciasto mojej babci.
Pokój dla świata
O 21. Jarek rozpala kolejny ogień – Tryambakam. Fran, zwana Parvati, co znaczy “bogini”, wyjaśnia, że ten ogień będzie poświęcony ofiarom napadu terrorystycznego w USA. Jego celem jest niedopuszczenie do aktów zemsty. Minął zaledwie tydzień od tragedii w Nowym Jorku i Waszyngtonie, więc takie słowa, płynące z ust Amerykanki, mają duże znaczenie.
Popiół daje zdrowie Agnihotra palona na świeżym powietrzu uzdrawia okolicę na przestrzeni kilometra. Gleba na “oczyszczonym” terenie jest żyźniejsza i dłużej utrzymuje wilgotność. Silne właściwości lecznicze ma popiół pozostały po spaleniu agnihotry (do celów leczniczych lepszy jest popiół z samego nawozu). Gdy ostygnie, przesyp go z piramidki do porcelanowego lub szklanego naczynia (zrób to prawą ręką), utrzyj drewnianą pałeczką i przesiej przez sitko. Szczypta popiołu, przyjmowana doustnie albo dodana do zupy, pomaga przy przeziębieniach, astmie, chorobach serca, biegunce, bólach nerek. Do smarowania ran, bolących miejsc, wykwitów skórnych możesz z powodzeniem stosować maść agnihotry. Zmieszaj część popiołu z 9 częściami sklarowanego masła. Codziennie wieczorem nakładaj maść na chore miejsce i rób opatrunek. |
Om Tryambakaj Yajamahe Sugandhim Pushti Vardhanam
Urvãrukamiva Bandhanaan Mrityoor Mukshiya Maamritat Swãhã.
– Ta mantra ochrania przed wypadkami i chorobami. Ma silną moc oświeceniową – Marysia czuwa nade mną niczym dobry duch.
Gdy ogień gaśnie, każdy wyraża swoje życzenie. Wszyscy prosimy o pokój na świecie.
Noc białych postaci
Wieczorem kładę się spać. Śpię mniej więcej do trzeciej nad ranem. Budzą mnie jakieś odgłosy. Prawie wszyscy są na nogach. Nikt mi nie mówił, że w nocy będą jakieś zajęcia. Kątem oka obserwuję, jak tworzy się kolejka do łazienki. Po kilkunastu minutach przez pokój przechodzi sznur ubranych na biało postaci. Nie mam takiego stroju. A poza tym nie mam siły, aby wstać o tej porze. Wolna od wyrzutów sumienia, zasypiam.
O szóstej znów poruszenie. Zbliża się wschód słońca i będzie palona poranna agnihotra. Godzina 6.21.55.
Sooryãya Swãhã Sooryãya Idam Na Mama
Prajãpataye Swãhã Prajãpataye Idam Na Mama
Przyglądam się uczestnikom. Są jak skowronki. Tylko ja jestm zaspana. Patrzę na ogień. Myślę o bliskich mi osobach. Ostatnio w moim życiu zrobił się straszny bałagan.
Śniadanie w raju
Na podłodze w pokoju rozłożono obrus. Stoją na nim półmiski z warzywami, nasionami, kiełkami i grzankami. Zwracam uwagę na gar podejrzanie wyglądającej brei. Nie mam na nią ochoty, ale Rory, Anglik, który w Jordanowie zajmuje się ogrodem, ma gest i nakłada mi do miseczki kilka czubatych łyżek. Muszę chociaż spróbować… Mm, pycha!
Tryambakam: szansa na oświecenie. Ogień pali Jarek Bizberg. |
W pobliżu siedzi Joanna, dziewczyna, która tego dnia miała dyżur w kuchni. – Wszystko jest z naszego ogródka.
Uprawia go Rory przy pomocy Jarka i tych mieszkańców, którzy akurat mają czas. Nie stosują sztucznych nawozów, a mimo to mają duże plony.
Cała jestem w krokodylach
– Tych sześć krokodyli blokuje ludzi na ich drodze duchowej – mówi Fran, która w USA prowadziła psychoterapię, m.in. dla narkomanów.
Każdy z nas ma napisać, którego krokodyla nosi w sobie. Zastanawiam się, który mnie najbardziej gryzie, bo przecież wszystkich mam po trochu. Zapada cisza. Kartki z zapiskami trafiają do pudełka. Wyciągamy jedną po drugiej. Są odczytywane, ale ja tego nie słyszę. Wciąż myślę o tym, co napisałam.
Spotkanie z Mistrzem
Mistrz ma przyjść na nasze spotkanie i przekazać nam swoje przesłanie. Boję się. Czuję się jak grzesznik, który zaraz stanie oko w oko z kimś w rodzaju świętego Piotra. To dostojny starzec w białej szacie. Jeździ na wózku inwalidzkim. Wszyscy są poruszeni jego widokiem; jedna z kobiet płacze. Mistrz przygląda się nam uważnie. Kłaniam się i szybko zajmuję miejsce obok niego. Z radością zauważam, że ma takie same skarpetki, jak ja: białe, wełniane.
Przesłanie sprowadza się do tego, by praktykować yajnya, zwłaszcza agnihotrę, która oczyszcza atmosferę z zanieczyszczeń, a umysł ze złych myśli. Każdy powinien starać się dzielić się z innymi tym, co ma, dbać o swoją karmę – czynić jak najwięcej dobra, ćwiczyć umysł i ciało. Jeżeli zdamy sobie sprawę z własnej niedoskonałości, będziemy współczuć innym. Szczególnie ważna jest praca nad gniewem i pożądaniem. Dopiero wtedy, gdy uda nam się od nich uwolnić, będzie możliwy pokój na świecie.
– Jesteśmy na skrzyżowaniu dróg przeznaczenia… – mówi mistrz.
Biorę te słowa do siebie, choć Vasant mówi o całej ludzkości…
Czas na oświecenie
Wieczorem znów jest palony Tryambakam. Rory daje mi tekst mantry. Śpiewając, omal się nie udusiłam – mam strasznie płytki oddech. Mimo tych cierpień doznaję oświecenia. W mojej głowie pojawiają się odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie pytania: czy ten mężczyzna, czy inny? czy zmienić pracę? czy przebaczyć ojcu, który mnie skrzywdził w dzieciństwie? Żadne pytanie nie pozostaje bez odpowiedzi. Po trzech dniach pobytu w ośrodku muszę wracać do domu. Im dalej jestem od Jordanowa, tym gorzej. Ognie działają na odległość 12 kilometrów. Gdy dojeżdżam do Krakowa, chce mi się płakać. Czuję się jak ktoś, kogo wyrzucono z raju…
Magdalena Różycka
Jak się pali agnihotrę Agnihotrę może palić każdy – wtajemniczony i niewtajemniczony. Każdy bowiem może sobie dzisiaj kupić miedzianą piramidkę i z łąki przynieść krowi nawóz. Najlepiej jest, oczywiście, asystować najpierw osobie, która wie, jak pali się ten święty ogień – i po co. Ale jeśli nie znasz takiej osoby, powinien Ci wystarczyć poniższy opis.Piramidkę ustaw jednym bokiem do północy, na kamionkowej podstawce albo na cegle. Jeśli to Ty będziesz rozpalać ogień, musisz usiąść twarzą na wschód. Osoby, które chcą się leczyć, niech siądą twarzą na zachód. Na dno piramidki połóż drewienka z brzozy (niektórzy starają się nie używać drewna), a na nich posmarowane masłem kawałki dobrze wysuszonego krowiego nawozu (masło musi być sklarowane, tzn. gotowane przez 2 godziny w garnku, na maleńkim ogniu; dzięki temu oczyszcza się z chemicznych zanieczyszczeń i wodę). Podczas palenia agnihotry nie wolno niczego ruszać w piramidce. Agnihotrę zapala się kilka minuty przed wschodem (albo zachodem) słońca. Zanim zaczniesz ją rozpalać, wypłucz usta i zdejmij buty. Nie można być zbyt ciepło ubranym. Gdy paliwo zapali się silnym ogniem, zacznij śpiewać mantrę, jeśli, oczywiście, ją znasz. Inna mantra jest na powitanie słońca, inna na jego pożegnanie. W czasie palenia agnihotry nie rozmawiaj i nie kręć się, gdyż zakłóca to przepływ energii. Staraj się siedzieć wygodnie, z wyprostowanymi plecami. Po spaleniu się nawozu chwilę pomedytuj. Piramidki później nie czyść (nie myj!), najwyżej usuń drewienkiem pozostałości. |